Zakopane: prokuratura zajmie się sprawą męczonej małpki
Proces dotyczy wypadku, do jakiego doszło 13 lipca ubiegłego roku. Wówczas to na trzech robotników zwalił się balkon i część fasady. Dwóch z nich zginęło na miejscu, trzeciego przewieziono do szpitala, wskutek ciężkich obrażeń zmarł. Mieli od 18 do 23 lat. Dwóch z nich to byli bracia. Pochodzili spod Zamościa.
Prokuratorzy prowadzący sprawę - Mirosław Kozak i Rafał Porębski - zarzucili oskarżonym między innymi brak koordynacji w pracy i na budowie, niezabezpieczenie miejsca pracy i niewłaściwy nadzór nad budową. Za nieumyślne spowodowane śmierci grozi im do 5 lat więzienia. Jak zaznaczyli prokuratorzy, tego dnia nie było na miejscu kierownika budowy, dlatego jego obowiązki przejęli inni.
- Bardzo mi przykro, że to się stało, ale to nie my odpowiadamy za budowę - tłumaczył na sali sądowej Tomasz B. Również Paweł S. nie przyznał się do winy, ale wyraził żal z powodu śmierci mężczyzn.
Oskarżeni włącznie z Marcinem Z. stwierdzili, że przy podpisaniu umowy, przed rozpoczęciem rozbudowy hotelu, nie otrzymali zakresu wykonywania obowiązków.
- Zajmuję się wentylacją, kanalizacją, gazownictwem - podobnymi rzeczami - opowiadał Marcin Z. - Przy zatrudnianiu się nie otrzymałem zakresu obowiązków. Dopiero po tragedii podpisałem papier tyczący się tego.
Z zeznań świadków wyszło, że kompletną dokumentację zaczęto sporządzać po wypadku.
Nieścisłość pojawiła się też przy szkoleniach pracowników z BHP.
- Może jakieś szkolenie z tego było, chociaż nie do końca pamiętam. Za to na pewno nie było szkoleń z nadzoru nad pracownikiem - mówił Marcin Z.
Z kolei Paweł S. wiedział, że szkolenie z BHP odbyło się, on jednak się na nim nie stawił.
- Musiałem podpisać dokument, że byłem na szkoleniu, bo powiedziano mi, że jest to potrzebne do tego, żebym mógł wykonywać pracę - tłumaczył.
Po stronie prokuratora zasiadła Teresa J., matka dwóch chłopców, którzy zginęli 13 lipca.
- Jak byłam na budowie po wypadku, to moim oczom ukazał się chaos - mówiła kobieta. - Wszędzie były sterty gruzu i desek. Tam gdzie spadł kawał tego balkonu były kałuże krwi i zgnieciony kask, pewnie mojego syna. Miejsce nie było w ogóle zabezpieczone.
Pani Teresa stwierdziła też, że podpisy jej synów pod dokumentem szkolenia z BHP zostały sfałszowane.
- Nie twierdzę, że szkolenia nie było, ale że podpisy nie należą do moich dzieci - mówiła kobieta.
Termin kolejnej rozprawy nie został jeszcze wyznaczony.
Miss Polonia z dawnych lat. Zobacz galerię najpiękniejszych kandydatek!
Academy(c) Awards. Plebiscyt na najlepszy akademik Krakowa!
Mieszkania Kraków. Sprawdź nowy serwis
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!