„Aida” to jeden ze sztandarowych tytułów operowych i zapewne każdy miłośnik tego gatunku widział już dzieło Verdiego, niemniej jednak w Krakowie ten tytuł był wyczekiwany. Przedstawienie sprzed ponad dwóch dekad, jakie mogli zobaczyć krakowianie przeszło do historii, choć wielu wolałoby zapomnieć tamtą uwspółcześnioną wersję z wojskami egipskimi w postaci uzbrojonych w karabiny terrorystów.
Złote, a skromne i jedno ale
Ja akurat cenię, kiedy reżyserzy operowi widzą w klasycznych opowieściach współczesny wątek i potrafią go pokazać. Oglądany po raz kolejny spektakl, w którym wszystko już było, bywa nużący.
Tamtej wersji z 2003 roku, którą reżyserował Michael Wedekind jednak nie widziałam – polegam na wspomnieniach melomanów, którzy w piątkowy wieczór przywoływali poprzednią krakowską realizację.
Giuseppe Verdi skomponował „Aidę” na otwarcie kanału Sueskiego, swoją prapremierę miała 24 grudnia 1871 roku w Kairze, gdzie została entuzjastycznie przyjęta przez ówczesną publiczność. Podobnie zakończyła się włoska premiera w mediolańskiej La Scali kilka miesięcy później. Od tego czasu opera rozpoczęła pochód przez wszystkie ważniejsze sceny świata, stając się jedną z najbardziej popularnych oper.
Czteroaktowa opera opowiada o tytułowej etiopskiej księżniczce, łącząc w sobie potęgę muzyki Verdiego z uniwersalnym przesłaniem o miłości i przeznaczeniu. Akcja opery rozgrywa się w starożytnym Egipcie podczas wojny z Etiopią. Spektakl przedstawia losy porwanej i osadzonej jako niewolnica na dworze faraona Aidy. Zakochana w młodym egipskim dowódcy wojskowym Radamesie jest rozdarta pomiędzy miłością do ukochanego a lojalnością wobec ojca, króla Amonasro. Sytuację kochanków komplikuje zazdrość Amneris, córki faraona, darzącej Radamesa uczuciem.
Widowiskowa i pełna rozmachu opowieść o miłości, lojalności i poświęceniu, rozgrywająca się w starożytnym Egipcie w krakowskiej wersji rozegrała się w złoto-czarnych barwach scenografii i kostiumów. „Złote, a skromne” pasuje tu idealnie, bo wbrew pozorom złoto nie przytłacza scenografii, współgra z głęboką czernią nadając smaku i elegancji, przy zachowaniu prostoty. Wielkie brawa dla Domenico Franchiego, autora scenografii i kostiumów, który potrafił stworzyć na scenie klimat starożytnego Egiptu bez zamieniania opery w muzeum archeologiczne.
„Moja wizja zasadzała się na tym, by muzyka miała główną rolę do odegrania, a scenografia jedynie odzwierciedlała to, co dzieje się w muzyce” – mówił przed premierą reżyser Giorgio Madia. I to się udało.
Wprawdzie czarna „skóra” bohaterów wpisywała się w stylistykę jedynie dwóch barw, ale dziś to i archaiczne i ryzykowne posunięcie. Mnie przeszkadzało.
Owacje na stojąco
Muzycznie „Aida” w swoim premierowym spektaklu zabrzmiała znakomicie. W piątkowy wieczór wśród wykonawców pojawili się soliści, którzy partie „Aidy” znają doskonale, wykonując je na światowych scenach, rzadko lub nawet nigdy, nie goszcząc z tym repertuarem w rodzimych teatrach.
Podczas premierowego spektaklu na krakowskiej scenie partie tytułowej bohaterki wyśpiewała była solistka teatru operowego w Doniecku Oksana Nosatova, zastępując Ewę Płonkę, która tego wieczoru miała wystąpić jako Aida. Pytanie o nagłą zmianę w ostatniej chwili rozpala emocje publiczności jeszcze po premierze, tym bardziej, że artystka zaprzeczyła jakoby przyczyną zamiany miała być jej niedyspozycja. Lakoniczne oświadczenie Opery Krakowskiej raczej sytuacji nie wyjaśniło, a Płonka zdaje się dała wokalny popis dzień później, ale fani artystki, którzy kupili bilety "na nią" nie kryli rozczarowanie.
Głos scenicznej rywalce Aidy - córce faraona, Amneris dała urodzona w Sankt Petersburgu śpiewaczka Olesya Petrova. Egipski wódz Radames, ukochany Aidy w premierowym spektaklu to gruziński tenor Giorgi Sturua. W partii arcykapłana Ramfisa wystąpił Rafał Siwek, bas ze światowej czołówki. Rolę etiopskiego króla Amonasro zaśpiewa Mikołaj Zalasiński - baryton znany z pięknego verdiowskiego głosu, postać Faraona wyśpiewał solista Opery Krakowskiej Sebastian Marszałowicz. W gronie solistów wymienić należy też Paulę Maciołek jako Kapłankę i Vasyla Grokholskyiego w partii Posłańca.
Partie chóralne wykonali artyści chóru i Baletu Opery Krakowskiej oraz Chóru Filharmonii Krakowskiej pod dyrekcją Marcina Nałęcza-Niesiołowskiego.
Premierę „Aidy” w Operze Krakowskiej zakończyły owacje na stojąco. Sukces, na który ten teatr czekał od kilku lat, właśnie przyszedł, czego miarą są także wyprzedane bilety na marcowe spektakle. Kto nie kupił biletów zawczasu, będzie musiał poczekać do listopada, albo zobaczyć w wersji plenerowej na Wawelu czy wyjazdowej na krynickim Festiwalu Kiepury, gdzie - jak zapowiedział Piotr Sułkowski - zostanie pokazana "Aida".
