Usunąć stare gniazdo, wytrzepać resztki. Nieczyszczone budki po najdalej dwóch sezonach tracą cechy użytkowe. Większość ptaków co roku, lub nawet kilka razy w sezonie buduje nowe lokum. W skrzynkach lęgowych nakładają nawą porcje materiału na stare.
Gniazdo wędruje coraz bliżej otworu i tym samym byle drapieżnik, kot czy kuna, może wygarnąć zawartość. Prócz tego zlikwidujemy kolekcję pasożytów. Wszołów, pcheł, kleszczy. Pełno ich w każdym gnieździe. To zwyczajna rzecz w przyrodzie, iż każdy zwierzak nosi na sobie wielu krwiopijców. Dopóki jest silny i zdrowy, dopóty znosi nieproszonych gości. Gdy tylko delikatna równowaga przechyli się w kierunku choroby czy niedożywienia, pasożyty szybko pozbawią gospodarza życia. Kiedyś okadzałem wnętrza płonącą siarką. Potem pryskałem owadobójczym pestycydem.
Ostatnio ornitolodzy wybili mi pomysł z głowy. Ponoć samo czyszczenie wystarczy. Niech im będzie. I jeszcze jedno. Budki trzeba wieszać przynajmniej trzydzieści kroków od siebie. Inaczej będą sobie włazić w drogę. Patrzyć na siebie krzywym okiem, podbierać pokarm. A stres nie służy wydawaniu potomstwa.
