Powiecie, że Zelnik jest kandydatem tak nachalnie oczywistym, że to nie może być prawda, a ja myślę, że właśnie dlatego prawdą być to może. PiS robi dziś wszak rzeczy, które przed wyborami wydawały się niemożliwe właśnie przez swoją nieznośną oczywistość - bo sobie na to nie pozwolą. A jednak. W takim galopie i tak na bezczelnego kraju nie przejmował nikt. Mandat na to mają od raptem niecałych 6 milionów Polaków, no, ale takie ich zbójeckie prawo, z naciskiem na zbójeckie.
Walka o kulturalną kulturę już się w pewnym sensie zaczęła, we Wrocławiu, minister Gliński z krucjatą różańcową rzucił się ratować naród przed zbałamuceniem; wyszło na to, że przedwcześnie, a PR-owcy Teatru Polskiego wyszli na tanich spryciarzy (ale że też ręka w majtkach na plakacie i słowo seks jeszcze kogoś szokuje; w co drugim współczesnym teledysku jest jedno i drugie). Jerzy Zelnik w Starym był niedawno osobiście, na skądinąd świetnym spektaklu „Wróg ludu” - idźcie czym prędzej, zaraz go pewnie razem z dyrektorem zdejmą z afisza.