https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jesień polarna w Krakowie

Jan Poprawa
Na Wyspie Kraków: Odnosi się wrażenie, że siła jest w młodości, nie w doświadczeniu, w entuzjazmie, nie w mądrości.

Ostatnie dni spędziłem pracowicie w domu, przywalony terminowymi zobowiązaniami i zniechęcony szaroburym widokiem z okna. Gdy się pracuje bez przerwy, czas ulega deformacji, gubi się świt i zmierzch. Ale żeby aż tak? W pewnej chwili zdało mi się nawet, że to już nadeszła do Krakowa noc polarna. Kiedy tylko zdarzył mi się kwadrans obowiązkowego postoju w całodobowej gonitwie za uciekającym wątkiem (piszę coś większego), widziałem za oknem ciemność, słabo rozświetloną przez smutne latarnie.

Ciemność wypełniająca dwie trzecie doby to znakomita pożywka dla depresji jesiennej. A ta, jak wiadomo, wymaga leczenia. Aby nie zawracać głowy służbie zdrowia, skupionej na dostarczaniu fabrykom strachu statystycznych danych o epidemii, której nie ma - postanowiłem leczyć się sam. Jako zmutowana na podobieństwo starszego pana Zosia Samosia, w chwili narastającego zagrożenia jesiennym dołem emocjonalnym sięgnąłem po środek prosty i popularny, przynależny do godnej przecie poszanowania psychoterapii ludowej.

Włączyłem telewizor. Nie miałem jednak szczęścia: trafiłem na przygody współczesnego 40-latka, upierającego się, że ma zaledwie 39. Miłe to było głupstwo, bajka dziejąca się w nieznanym mi świecie. Porównania ze starodawnym "Czterdziestolatkiem" nie wytrzymująca jednak wcale. Zza staruszka Karwowskiego jednak wyłaniał się czasem jakiś rzeczywisty świat, zza starego młodzieńca Jankowskiego (to nazwiska bohaterów telewizyjnych seriali na ten sam temat) wyłazi raczej świat wymyślony. Nie widziałem całości, seriali przecież nie oglądam - ale jeśli była ona taka jak finał, naiwnie kiczowata - to wątpię, by mogła kogokolwiek z czegokolwiek uleczyć…

Jedno mi wszakże zostało w pamięci spostrzeżenie: oto kiedyś świat przedstawiany bywał raczej z punktu widzenia człowieka dojrzałego, przynajmniej dorosłego. Kiedyś wszelkie młodzieńcze potknięcia, głupstwa i odkrycia były przyprawą świata, nie jego istotą. Teraz na świat spogląda się raczej okiem młodzieńca, niechby nawet 40-letniego, ale w istocie niedojrzałego. Obecnie odnosi się wrażenie, że siła jest w młodości, nie w doświadczeniu. W entuzjazmie, nie mądrości.

Skąd się to bierze? Zdaje się, że wiem. Uwierzyliśmy - nie tylko my, Polacy - we wszechmoc większości. Większość to siła. Na wielu polach, od polityki po życie intymne, dominuje dziś gust tych, których jest więcej. Gdy badania wskażą producentowi kto i co częściej kupuje, to się produkcję natychmiast przestawia, na przykład na masową podaż spodni- biodrówek, pokazujących goły pępek, albo coś równie szpetnego i wskutek bezmyślności zagrażającego kobiecym przydatkom. Gdy się nie umie grać ani śpiewać, a chce na tym zarobić - wywołuje się modę na byle co, jakiś kult garażu czy ziomalstwa.

Ostatnio byliśmy świadkami wielu takich wydarzeń, podszytych przeświadczeniem, że większość ma rację. W Krośnie personel odwołał dyrektora szpitala, bo mu się nie podobał. Dyrektor ponoć chciał zarządzać firmą jak prywatnym przedsiębiorstwem, wymagał punktualności, nie konsultował z czynnikiem społecznym tego, co mu wychodziło z rachunków.

No i poległ w nierównym boju z większością. Czy to dobrze? Nie wiem. Ale podejrzewam, że prawda wyjdzie na wierzch przy najbliższym strajku personelu krośnieńskiej lecznicy. Tym razem wrogiem krośnieńskiej "większości" będzie NFZ. Braknie funduszy na leczenie, więc rewolucjoniści krośnieńscy staną do boju. Rzecz w tym tylko, że w ów przewidywany konflikt wejdą z nami wszystkimi, z jeszcze większą większością, która swe pieniądze składa w NFZ. Kto wygra?

Inny konflikt jesienny pojawił się na obrzeżach przyszłorocznej kampanii wyborczej: pan rzecznik czegoś tam doniósł do prokuratury na panią minister Kopacz, że to zła baba jest. Bo nie chce wydać miliardzika na zakup czegoś niepotrzebnego. Co prawda świat się z histerii nowogrypianej podśmiewa, co prawda dowiedziono już komu ona służy (pozdrawiam koncerny farmaceutyczne, rywalizujące w niemoralnych pomysłach z przemysłem zbrojeniowym!) - ale pan Kochanowski szermuje swoją "większością", czyli czytelnikami złowieszczych tytułów w tabloidach. Co prawda jego żołnierze wiedzą tyle, ile za pośrednictwem gazetek powiedzą im farmaceuci (na pracach zleconych), co prawda z dostępnych powszechnie szczepień przeciw zwykłej grypie prawie nikt nie chce w Polsce korzystać, ale pozór "walki o słuszne interesy mas pracujących" pozostaje…

Owszem, większość to siła. Ale nie racja. Które to stwierdzenie niebezpiecznie zbliża mnie do tematyki ustrojowej, jakiej staram się unikać jeszcze staranniej niż polityki. Wracam więc do jedynego jasnego miejsca tej jesieni polarnej, jakie mi pozostało. Tylko ekran komputera jest jasny. Oczywiście - dopóki się nie włączy wiadomości z Internetu.

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska