Lżej by było.
Gdybyście jeszcze nie zauważyli, zabiegani w poszukiwaniu świątecznych promocji, urzeczeni kolorowymi światełkami i radosną atmosferą grudniowej codzienności - w paru miejscach świat już się skończył. Nie ma go w Syrii, Strefie Gazy, w Czadzie, w głodującej Afryce. Nie ma go tam, gdzie umierają dzieci. Tysiącami. Tak to sobie wszystko urządziliśmy, że gdyby tak nagle i niepostrzeżenie wszystko dookoła trafił szlag, to byłoby to nawet pozytywne zjawisko. Od razu, jak nożem odjął, zniknęłoby przecież to całe cierpienie, ból i strach.
My z tym nic nie potrafimy zrobić. Nic. W syryjskiej wojnie domowej giną tysiące dzieci, a ONZ, blokowana przez gnojków z Rosji i Chin, nie jest nawet w stanie sformułować rezolucji potępiającej reżim prezydenta Baszara al-Assada. Zachodni świat zamknął oczy i udaje, że nie widzi. Kilkuletnie dzieci konają na ulicach, na ramionach rodziców, poranione od kul i bomb, a my przechodzimy nad tym do porządku dziennego. Bo to gdzieś tam, daleko, taki jest świat, pełno na nim zła. Taka uniwersalna wymówka. Sumienia uspokaja się kupnem butelki wody, z której trzy grosze zostaną przeznaczone na budowę studni w Sudanie. Oto nasz wkład w naprawianie świata.
W mediach - głucha cisza. Choćby w Polsce. Na tapecie tematy zaiste palące - agent Tomek i ciąża księżnej Kate. Będziemy się rajcować informacjami, że królewski potomek będzie spał w złotej kołysce i wysadzanych brylantami śpioszkach. A kogo to, na litość boską, obchodzi? Kogo obchodzi jedynak powołany do życia w luksusie, skoro kilka tysięcy kilometrów na południowy wschód od Londynu, tysiące dzieci urodziło się tylko po to, żeby umrzeć w męczarniach?
Nie w tym rzecz, żeby samemu brać karabin i jechać do Damaszku mordować oprawców (po stronie rebeliantów też ich nie brakuje, a jakże) i al-Assada. Ale nie zmienimy nic milcząc, odwracając wzrok i udając, że nas to nie dotyczy.
Wojnę ludzkiej i medialnej bierności wypowiedział u nas raper O.S.T.R. Możecie tego nie wiedzieć, ale O.S.T.R., czyli Adam Ostrowski, to artysta wybitny (a że wybitny, to szerzej w Polsce nieznany, taka nasza specyfika). W każdym razie, gdyby jego teksty dało się dobrze przetłumaczyć na angielski, to pozamiatałby na światowej scenie. Teraz wypuścił do internetu utwór właśnie o sytuacji w Syrii, z klipem tak szokującym, że ciężko się po nim pozbierać do kupy. To zbiór migawek z syryjskich ulic, wyciągniętych gdzieś z zakamarków sieci. Dokumentacja dziecięcej śmierci. Strasznej śmierci.
Żeby to obejrzeć, trzeba przejść przez komunikat: "Mam co najmniej 18 lat. Chcę wejść". W Syrii oglądają to wszyscy bez przeszkód i bez względu na wiek. Na żywo.
Kliknąłem i łzy poleciały mi po policzkach tak jakoś same z siebie. Niby o wszystkim wiedziałem, niby głuchy i ślepy nie byłem, czytałem raporty organizacji "Save the Children", a i tak rozpadłem się na kawałeczki. Nawet piekło nie powinno tak wyglądać.
Taki jest świat? A nieprawda. Tak go sobie wymyśliliśmy. Nadal sądzicie, że zasługujemy, jako ludzkość en masse, na dalsze bezsensowne trwanie? Ja mam coraz większe wątpliwości.
Że żal byłoby odchodzić? Czy ja wiem? Wspólnie z rodziną, wszyscy razem, w jednym momencie. Unikając przyszłości, pogrzebów bliskich, chorób, cierpień własnych i globalnych, kolejnych Syrii, al-Assadów i innych, nie cofających się przed niczym skurwieli. Tak bym przyjął to ostateczne rozwiązanie. Godnie. Ale mam dla was jedną informację. Nie wiem do końca, czy dobrą czy złą. Z tymi Majami to ściema. Chyba.
Tak dawniej wyglądała droga Kraków - Tarnów [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!