PiS, który stracił władze w nowej radzie, nie kryje złości. - To skok Platformy na kasę miasta - mówi Mirosław Gilarski, radny PiS. - PO ma w radach dzielnic ponad 100 osób. Zapewne wiele z nich pracuje w urzędzie lub jednostkach miejskich. Chcą im dać dorobić - kwituje.
Czytaj także: Po wyborach dzielnicowych Krakowa pilnować będą sztuczne krasnale i wypchane sowy
Radni PiS, forsując restrykcje, chcieli zniechęcić pracowników urzędu do zasiadania w radzie. Chodziło o to, aby jako radni nie nadzorowali wykonania zadań gminy, którymi mogliby zajmować się jako urzędnicy. To powodowałoby konflikt interesów.
Platforma Obywatelska tłumaczy się ze swojego pomysłu. - Prawnicy stwierdzili, że odbierając prawo do diety, gmina może łamać Konstytucję, tym samym narażając się na procesy o odszkodowania i większe wydatki - mówi radny miejski Dominik Jaśkowiec (PO). - Sprawa dotyczy jednak tylko kilku osób. To nie są kolosalne koszty.
Jaśkowiec ma też pomysł jak pozbyć się ewentualnego konfliktu interesów. Proponuje, aby w urzędowych regulaminach zapisać, iż każdy, kto jest radnym dzielnicy, nie może zajmować się w urzędzie sprawami jej dotyczącymi. Radni PiS uważają jednak, że to nie załatwia sprawy.
Dieta przewodniczącego rady dzielnicy od 2011 r. wynosić będzie ok. 2,6 tys. zł miesięcznie, a maksymalna dieta szeregowego radnego niewiele ponad 400 zł. Diety nie mogą otrzymywać radni miasta, sejmiku województwa, posłowie, senatorowie i eurodeputowani.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Tarnów: rodzice zabili noworodka. Ciało wozili w bagażniku