W miarę upływu czasu zostaną przykurzone, czasem podziurawione przez owady, uszkodzone przez grzyby. Póki co, są piękne i całe. Polecam beskidzkie buczyny. Młode liście buka przypominają wilgotne, lekko pomięte serwetki w delikatnej zielonej barwie. Jeśli w słoneczny dzień stanąć na leśnej drodze, to przestrzeń pod drzewami wypełnia zielona poświata. Jakby patrzeć na świat przez szklaną butelkę zielonej barwy.
Wiele razy próbowałem uwiecznić zjawisko na fotografii, ale nigdy oglądany na ekranie kadr nie oddawał rzeczywistości. I nic nie pomoże. Żadna znana mi technika full HD, czy sprzęt klasy 8K i co tam jeszcze pojawi się na rynku. Być może trzeba by oka mistrza impresjonizmu, by uwiecznić chwilę na płótnie. Szkoda, bo ów kolor czyni cuda. Rozluźnia. Znosi stres, daje ukojenie. Godzina spędzona w pachnącej słońcem buczynie jest jak trzy dni odpoczynku w odległej głuszy.
Prócz terapii kolorami są inne wrażenia. Zapach ciepłego lasu i brzęk owadów. Teraz najważniejsze: moje wielkanocne buki rosnące w niższych lokalizacjach dzisiaj już są zielone inaczej. Trzeba pójść wyżej, gdzie wiosna jest jeszcze spóźniona.
