Jeszcze wracając do sobotnich derbów, gospodarze wyszli na krakowian mocno nabuzowani. Już w 2. minucie Wolsztyński ładnie zagrał do Wilczyńskiego, ten stanął przed świetną szansą, ale górą w tym starciu był jednak golkiper gości. Kilka minut później wspomniany duet ponownie zagroził rywalom – 22-letni Wilczyński dojrzał w „szesnastce” Wolsztyńskiego, ten zwiódł jeszcze obrońców i z kilku metrów posłał piłkę w kierunku bramki. Ponownie świetnie spisał się Frątczak. Miejscowi nie zamierzali spuszczać z tonu. W 16. minucie aktywny Wilczyński minął bramkarza, ale zbyt mocno wypuścił sobie piłkę… W odpowiedzi z kilkunastu metrów mocno uderzył Lelek, futbolówka przeszła obok słupka. Na kilka minut przed przerwą, mimo przewagi ze strony „biało-czarnych” to Hutnik wyszedł na prowadzenie – Wróbel najlepiej odnalazł się w polu karnym i wpakował piłkę między słupki.
Dziewięć minut po wznowieniu gry po błędzie sądeckiej defensywy piłkę przejął najlepszy snajper Hutnika Łotysz Rakels, ale doświadczony Słowak Polacek popisał się świetną interwencją ratując Sandecję przed utratą drugiego gola. Hutnik odniósł swoją jedenastą ligową wygraną w sezonie i zrewanżował się sądeczanom za jesienne 1:2.
- Nie da się wygrać meczu jeśli do dwudziestej minuty nie potrafi się wykorzystać czterech takich sytuacji, jakie my mieliśmy. Ten mecz powinien zakończyć się do przerwy wynikiem 3:1, może 4:1. Nie znajduję słów na to, aby wyrazić swoją gorycz, jak chcemy budować morale, mając takie sytuacje bramkowe, gdzie jedna łatwiejsza od drugiej i nie potrafimy zdobyć gola. Potem z jednego błędu tracimy bramkę – denerwował się trener Robert Kasperczyk.
Po punkty na Pomorze
W piątek 26 kwietnia o godz. 19.30 Sandecja zmierzy się w Chojnicach z tamtejszą Chojniczanką, która w tabeli zajmuje siódmą pozycję. W minionej kolejce gracze trenera Krzysztofa Brede przegrali 1:2 z Zagłębiem II w Lubinie. Miejscowi prowadzili po golu Adamskiego z 68. minuty (rzut karny), a dwa kolejne trafienia padły już w doliczonym czasie gry. Na 2:0 podwyższył Kruszelnicki, a rozmiary porażki zmniejszył Japończyk Vitalucci. Warto odnotować, że od 15. minuty Chojniczanka musiała sobie radzić w dziesiątkę – czerwony kartonik ujrzał Szczepanek.
- Chciałbym pochwalić mój zespół. Byliśmy tak naprawdę jak walec, który idzie po swoje. Myślę, że jednym z głównych aktorów dzisiaj na boisku był sędzia. Do końca walczyliśmy. Jestem w 100 procentach przekonany, że ta czerwona kartka była niesłuszna – powiedział opiekun Chojniczanki.
Najbliższy rywal walczącej o drugoligowy byt Sandecji u siebie spisuje się wręcz bardzo dobrze. Świadczy o tym bilans sześciu zwycięstw, sześciu remisów i jedynie dwie porażki (bramkowo 20 do 13 trafień). „Biało-czarni” łatwo mieć więc nie będą mieli, ale już w starciu z KKS pokazali, że grać przeciwko faworytom potrafią.
My dodajmy, że w październiku ub. roku na stadionie krakowskiej Garbarni Sandecja zremisowała z Chojniczanką 1:1 po bramkach Kamila Słabego (78. minuta) i Grzegorza Szymusika (85. minuta).
Najskuteczniejszym strzelcem zespołu trenera Brede jest Tomasz Mikołajczak. Doświadczony 36-letni atakujący mający w swoim CV mistrzostwo Polski z Lechem Poznań (sezon 2009/2010) uzbierał jak na razie osiem trafień.
Sytuacja w tabeli
Na pięć kolejek przed końcem sezonu w 2. lidze Sandecja (28 pkt) do ostatniej bezpiecznej lokaty – czternastej – traci pięć punktów. Bezpośredni rywale w walce o utrzymanie mają ich kolejno: Stomil Olsztyn – 29, GKS Jastrzębie i Olimpia Grudziądz – po 33.
- Celem jest utrzymanie szczebla centralnego w Nowym Sączu także w przyszłym sezonie. Tylko o tym myślimy – jasno daje do zrozumienia trener Robert Kasperczyk. Niestety 3. liga, dla ubiegłorocznego pierwszoligowca, jest z takimi wynikami coraz bardziej realna…
