Pięknego ptaszka wypatrzyłem na krzewie kwitnącej wierzby iwy. Gdybym był zjadaczem owadów, też wybrałbym takie miejsce. Pachnące kwiaty wabiły owady, a to oznaczało posiłek. Mała, upierzona kulka z pomarańczową plamą na piersi, która przycupnęła w gąszczu żółtych bazi. Wszystko w barwach zachodzącego słońca.
Około szóstej rano sypnęło śniegiem, ścisną mróz i wiosna zniknęła bez śladu. Wypatruje go po ogrodzie, ale gdzie tam! Może przed zmrokiem usłyszę tęskną piosenkę, znak życia. Na razie nasypałem do karmnika drobnych nasion maku, garsteczkę siemienia lnianego wymieszanego z konopiami. Jeśli zawita w karmniku, co czasem przytrafia się owadożernemu ptaszkowi, napełni żołądek i doczeka do zapowiedzianego ocieplenia.
Wczesną wiosną owadożerne rudziki mogą uzupełniać dietę młodymi pąkami roślin, co ratuje życie przy niekorzystnej zmianie aury. Sęk w tym, iż gałęzie kryje zmarznięty śnieg i warstwa lodu. Rudzik to bardzo miły ptak. Samce pięknie śpiewają przez cały sezon nawet wówczas, gdy inne ptaki milkną na amen. Potrafi siedzieć tuż obok ogrodnika pielęgnującego grządki i dosłowne spod motyczki wybierać wykopane na powierzchnię ziemi larwy owadów. Oby wytrzymał te kilka dni!
