Mimo krytyki od wielu lat systemu walki o awans, krajowa centrala mocno stoi na straży swojej wersji. W pierwszej fazie walki o awans wciąż obowiązuje regionalizacja, czyli w Świdniku rozstawiono dwa zespoły z grupy śląskiej (MKS Andrychów i ZAKSA – przyp. red) oraz dwa z grupy małopolsko-podkarpackiej. Tymczasem szkoleniowcy woleliby dobierać uczestników zmagań w drodze losowania. Jednak trener andrychowian, Tomasz Rupik, wcale w systemie rozgrywek nie szuka usprawiedliwienia dla słabszej postawy swojego zespołu niż to było w fazie zasadniczej, w swojej grupie. Andrychowianie jechali do Świdnika po awans do turnieju finałowego.
Jedno nie ulegało wątpliwości. Andrychowianie trafili do niezwykle silnej grupy, w której każdy zgłaszał aspiracje do dalszej walki o zaplecze ekstraklasy, w barażu drugiego stopnia.
MKS rozpoczął od porażki z Politechniką Lublin 1:3 (19:25, 25:20, 13:25, 23:25). Jak się później okazało, był to najlepszy zespół całej stawki walczącej w Świdniku. - Rywale mieli bardzo mocną zagrywkę, z którą nie mogliśmy sobie poradzić – przyznaje Tomasz Rupik, trener andrychowian. - Rywale wytrącili nam główny atut którym miało być przyjęcie. W innych elementach nie odstawaliśmy od lublinian.
Andrychowianie w czwartym secie mogli doprowadzić do dogrywki, a w niej przecież wszystko mogłoby się wydarzyć. Długo gonili wynik, doprowadzając do dramatycznej końcówki, w której szczęście dopisało rywalom i dlatego to oni zakończyli mecz zwycięsko.
W drugim meczu świdnickiego turnieju MKS zmierzył się z rywalem z ligowego podwórka, ze Strzelc Opolskich, przegrywając 1:3 (17:25, 18:25, 25:21, 23:25). W fazie zasadniczej andrychowianie pokonali u siebie opolan w trzech setach, by w rewanżu przegrać 2:3. Jednak barażowa walka to zupełnie coś innego niż ligowa młócka, zwłaszcza, że opolanie pierwszy mecz w Świdniku także przegrali, z gospodarzami w trzech setach. Zatem zarówno dla ZAKSY jak i MKS drugi mecz był tym z gatunku ostatniej szansy. Tylko zwycięstwo przedłużało nadzieje walki o wyjście z grupy.
- W turniejach każdy mecz jest inny, więc jeśli ktoś na podstawie porażki opolan z Avią wyciągnął zbyt daleko idące wnioski, ten był w błędzie – podkreśla trener Rupik.
Andrychowianie przerobili powtórkę scenariusza z pierwszej turniejowej potyczki. Z pozornie przegranej pozycji doprowadzili do nerwowej końcówki w czwartym secie. Przy odrobinie szczęścia mogli doprowadzić do dogrywki.
Po dwóch porażkach MKS stracił szansę wyjścia z grupy, ale – chcąc się godnie pożegnać z turniejem – w ostatnim spotkaniu pokonał miejscową Avię 3:2 (18:25, 17:25, 25:14, 25:23, 15:12). - Po dwóch setach wydawało się, że gospodarze „spakują” nas w minimalnej liczbie odsłon, ale chłopcy pokazali charakter, odwracając losy meczu. Szkoda, że w pierwszych meczach nie mieliśmy więcej szczęścia. Przy wyrównanych uczestnikach o wynikach decydują detale – trener Rupik przypomina starą sportową maksymę.
Na razie w Andrychowie myślą o roztrenowaniu. Trudno dzisiaj snuć plany na przyszłość, bo jest na to po prostu zbyt wcześnie. Wszystko zależy czy prezes – i główny sponsor klubu – zechce podjąć kolejną próbę walki o awans.
II liga siatkarzy. W derbach Małopolski Kęczanin Kęty nie da...
Kęczanin Kęty – MKS Andrychów. Kibice i otoczka siatkarskich...
