Większość dowodów w tej sprawie ma charakter tajny. Zapewne są to nagrania z podsłuchów i ukrytych kamer, którymi zarejestrowano poczynania mężczyzn planujących napad.
Wiadomo, że w 2005 r. sekcja kryminalna Komendy Miejskiej Policji w Krakowie uzyskała poufną informację, że 28-letni Rafał W. ps. "Lufa" zbiera ludzi do rozboju.
Celem miał być Zygmunt N., właściciel kantoru wymiany walut z Dąbrowy Górniczej. Mężczyzna dojeżdżał 7 km autem do pracy, przewoził codziennie duże ilości gotówki, bywało, że i 200 tys. zł. Z domu wychodził rano, szedł kilkaset metrów do garażu, neseser z pieniędzmi kładł na moment na dachu pojazdu. I to chcieli wykorzystać przestępcy, planowali obezwładnić mężczyznę, zabrać mu neseser i zniknąć. Nie wykluczali też napadu podczas jego jazdy do pracy.
Policjanci poinformowali Zygmunta N. o przygotowywanym na niego napadzie kilka dni przed wyznaczoną datą. Na miejsce przyjechali funkcjonariusze z krakowskiej komendy miejskiej i wojewódzkiej. Operacją kierował Karol G., szef sekcji kryminalnej KMP. Obstawiono okolice garażu, gdzie swoje auto miał Zygmunt N. Zabroniono mu wychodzić tego dnia z domu, z obawy że bandyci mogą użyć broni palnej.
23 września 2005 r. "Lufa" zabrał trzech kompanów do samochodu pożyczonego od znajomego. Przyjechali z Krakowa do Dąbrowy Górniczej. W napadzie mieli wziąć udział: 44-letni Marek K. karany za rozboje na 8 lat, 36-letni Jacek P. z wyrokiem czterech i pół roku więzienia za wyłudzenia oraz 32-letni Wojciech U. z pięcioletnią odsiadką na koncie.
Mężczyźni przyjechali do Dąbrowy, wysiedli z renault clio, a "Lufa" odjechał nim w bezpieczne miejsce. Miał czekać na sygnał od kolegów i zabrać ich do Krakowa z łupem. Gdy przestępcy ruszyli w kierunku garażu Zygmunta N., byli już obserwowani przez policjantów, którzy poruszali się nieoznakowanymi pojazdami.
Gdy jeden z policjantów zawracał na ulicy, by podjechać bliżej przestępców, doszło do nieoczekiwanego zwrotu akcji. W tył policyjnego wozu, który gwałtownie hamował, wjechał przypadkowy kierowca. Napastnicy usłyszeli huk zderzających się wozów, spojrzeli w tym kierunku i od razu zorientowali się, że coś jest nie tak. Oba rozbite samochody miały krakowskie numery rejestracyjne, wysiedli z nich mężczyźni, ale jeden miał kamizelę z napisem: policja. Było jasne, że to zasadzka.
Padł rozkaz do zatrzymana uczestników napadu, zaraz zostali obezwładnieni i skuci. Po pościgu zatrzymano też uciekającego autem "Lufę". Wszyscy trafili do aresztu. Przeszukano rabusiów. Jacek P. tłumaczył, że "miał na rękach rękawiczki, bo mu było zimno", a taśmę klejącą, bo "robił remont mieszkania swojej mamy". Czemu zjawił się w Dąbrowie ? - Przyjechałem tu na grzyby - kręcił. W torbie, którą niósł z kolei Marek K., znaleziono metalową rurkę owiniętą tkaniną ze sznurkiem. - Trzymałem to dla obrony przed kibicami Wisły, bo ja jestem sympatykiem Cracovii - opowiadał.
Wojciech U. miał za paskiem pistolet baikal kal. 4,5 mm, rękawiczki, uciętą pończochę i bejsbolówkę.
Żaden z ich nie przyznał się do winy. Przed sądem mówili tylko, że mieli zamiar "porwać dużą ilość pieniędzy". Słyszeli, że to może być nawet 100 tys. zł. Sąd uniewinnił ich od zarzutu rozboju, bo uznał, że tylko się do niego przygotowywali. Tym bardziej, że Zygmunt N. cały czas był w domu, gdy ich zatrzymała policja. Po apelacji prokuratury proces zostanie powtórzony.
Czytaj także: Zablokowali mu konto i zamilkli
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Nowy Targ: kierowca miał aż 4 promile!
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy