Może Kamil przeżyłby, gdyby ratownik lub lekarz ze szpitala wezwali helikopter i zdecydowali
o transporcie dziecka do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie Prokocimu.
Nasze szpitale, nie ujmując im w niczym, nie są jak ten z serialu w Leśnej Górze, gdzie ratuje się wszystkich z wszystkiego nawet bez potrzebnej aparatury, a personel jest lepszy od najlepszych profesorów. Dziecko trafiło do szpitala, gdzie nawet nie można mu było wykonać dokładnej diagnostyki. Potem transportowano je karetką, choć liczył się czas. Co tu jeszcze dodać? Gdyby rozwijać ten temat, to usłyszmy procedura, koszty, biedna służba zdrowia. Może gdyby ratownik i lekarz mieli inne wytyczne, nie zawahaliby się ani przez chwilę. Wezwaliby helikopter tak jak to robią w Warszawie, Koszalinie czy Poznaniu. I nie potrzebni byliby teraz, po tragedii, biegli, by badać czy było "wskazanie".
Pusty śmiech mnie ogarnia, gdy od lat słucham wypowiedzi polityków na temat służby zdrowia i od lat nie zapada w tej kwestii żadna decyzja. Tak dalej nie może być. Grzech zaniechania w tej tragedii obciąża także ich.