Ten ostatni można wyczuć (co sprawdzałem w niedzielne popołudnie) nawet na wysokości metra. Oczywiście w pełnym słońcu, które wreszcie się pokazało. Do tego roślinka niewymagająca praktycznie żadnej opieki. Dzięki mrówkom, o czym za chwilę fioletowe kwiatuszki zajmują prawie cały trawnik. Kilkaset metrów kwadratowych fiołkowych kwiatów, choć w zeszłym roku były to tylko nieliczne kępy.
Teraz coś o mrówkach i fiołkach. Każde nasionko fiołka, które pojawi się końcówce kwietnia ma doczepiony prezent czy może bardziej rodzaj zachęty dla owadów. Tłusty pakiecik o niewielkiej ilości kalorii, ale niebywale atrakcyjny smakowo i zapachowo dla mrówek. Do fiołkowego matecznika potrafią wyprawić się z odległych mrowisk. Robotnice są tak nieopanowane, że niosąc zdobycz do mrowiska zjadają po drodze smakowity dodatek a niepotrzebne nasionko rzucają, gdzie popadnie.
Tym sposobem fiołki nagle wyrastają w miejscu, gdzie wcześniej nigdy ich nie było. Można posiać ją na rabatach, ale na trawniku wczesną wiosną, gdy trawa jest jeszcze niska świetnie sobie radzą bez pomocy ogrodnika. Potem znikną w natłoku wyższych roślin, ale mrówki już zdążą wykonać swoją pracę.
