FLESZ - Nowe obostrzenia od 1 grudnia

Początkowo nic nie zapowiadało takiego rozwoju pożaru. Strażacy koło godz. 16 dostali zgłoszenie o lekkim zadymieniu w kotłowni. - Pani, która dzwoniła na straż, prosiła tylko o pana z gaśnicą. Mówiła, że nic dużego się nie dzieje - mówi Andrzej Król-Łęgowski z Państwowej Straży Pożarnej w Zakopanem.
Na miejsce wysłanych zostało pięć zastępów. Początkowo faktycznie nie było widać ognia. Było jedynie zadymienie. Wydawało się, że sytuacja jest opanowana. Po godzinie, dwóch ogień pojawił się na poddaszu budynku. Płomienie zajęły konstrukcję dachową, a że dach od strony przystokowej sięgał niemal gruntu, ogniem zajęte zostały wszystkie kondygnacje budynku.
- Ten budynek był cały drewniany. Remontowany wielokrotnie tak, że dokładano kolejne warstwy docieplenia, kolejną warstwę pokrycia dachowego. Strażacy pracujący na miejscu mówili, że miejscami poszycie dachu miało pół metra grubości. Była tam blacha, stary gont, nowy gont. Do tego kolejne warstwy ocieplenia: trociny, wełna mineralna, styropian - wyjaśnia Król-Łęgowski. - Naszym zdaniem pożar powstał w wyniku rozszczelnienia przewodu kominowego. Musiał się on rozprzestrzeniać dużo wcześniej zanim został zauważony. Może to było godzinę, dwie wcześniej. Potem dym mógł się cofnąć do kotłowni i wtedy został zauważony.
Jak zaznacza strażak, na początku było bardzo trudno zlokalizować ogień. Udało się to dopiero przy użyciu kamer termowizyjnych. Akcję gaśniczą utrudniało bardzo duże zadymienie. Strażacy musieli pracować w aparatach ochrony dróg oddechowych. Pełnych butli z powietrzem zaczęło w pewnym momencie brakować. Trzeba było je ściągać z różnych jednostek na Podhalu.
Dodatkowym utrudnieniem okazał się wąski dojazd do pensjonatu. Ciężkie wozy strażackie nie były w stanie podjechać pod sam budynek. A co za tym idzie - nie można było dojechać samochodem z wysięgnikiem, co ułatwiłoby pracę. Strażacy musieli podstawiać drabiny, by dostać się na dach. W pewnym momencie na dachu rozstawionych było 10 drabin, a na nich kilkunastu strażaków.
- Na szczęście, w trakcie tego pożaru nikt nie został poszkodowany. Pożar został zgłoszony w bardzo wczesnej fazie. Pani wiedziała, że coś się dzieje, ale nie spodziewała się, że się rozwinie do takiego stopnia - mówi Andrzej Król-Łęgowski.
W budynku mieszkały cztery osoby z obsługi pensjonatu, a do tego przebywało dziewięciu turystów. Wszyscy wcześniej opuścili budynek. Nie było potrzeby przeprowadzenia ewakuacji.
Straż pożarna oszacowała wstępnie straty na 1,5 mln zł. W sumie w akcji gaśniczej brało udział 25 zastępów i 120 strażaków.
- Na dnie Jeziora Czorsztyńskiego leży zatopiona wieś. Tak kiedyś wyglądało to miejsce
- "Bangladesz" na Siwej Polanie. Buda za budą, pamiątki, kiełbaski i lane piwo
- To był kiedyś legendarny budynek na Krupówkach. Dziś w budynku hula wiatr
- Tatry. Legendarny Mnich - marzenie turystów i taterników [NIESAMOWITE ZDJĘCIA]
- Jak wyglądało Zakopane 30 lat temu i jak wygląda teraz? Miasto bardzo się zmieniło
- Tatry. Remonty szlaków idą pełną parą. To ciężka ręczna robota [ZDJĘCIA]