Czy opłaca się jeździć elektrykiem?

Muniek Staszczyk uczył się jeszcze w częstochowskim liceum, kiedy pod koniec lat 70. usłyszał pierwsze punkowe nagrania The Clash i Sex Pistols. Zachwycony ich rebeliancką energią, postanowił założyć swój własny zespół. Najpierw powołał do życia krótko działającą Opozycję, a w 1982 roku – T.Love Alternative. Formacja prezentowała proste i melodyjne piosenki, które w ironiczny sposób komentowały peerelowską rzeczywistość.
- Zaczynaliśmy jako młodzi chłopcy. Wszystko było dla nas nowe: alkohol, dziewczyny, używki. Uczyliśmy się w ten sposób życia. Większość nastolatków przez to przechodzi - nasze zachowania bardziej rzucały się w oczy, bo byliśmy w świetle reflektorów. Z czasem wyrośliśmy z tego. Dzisiaj bardziej zależy nam na muzyce niż kiedyś – mówi nam piosenkarz.
Pierwsze sukcesy T. Love Alternative odniósł dzięki występom na festiwalu w Jarocinie. Choć grupa nie mogła wydać płyty, bo jej teksty zdecydowanie nie podobały się cenzorom, muzycy rejestrowali swe koncerty, nagrywali je na kasety i sprzedawali po występach. Dzięki temu, takie piosenki, jak „Karuzela” czy „Wychowanie”, stały się undergroundowymi hitami. Pierwszy oficjalny album zespołu ukazał się dopiero w 1989 roku.
W wolnej Polsce formacja skróciła nazwę i zaczęła sypać przebojami jak z rękawa. Euforia pierwszych lat rodzimego kapitalizmu sprawiła, że T.Love przeżył okres swej największej kreatywności. Zmieniła się też nieco muzyka formacji, skręcając w stronę klasycznego rocka spod znaku The Rolling Stones. Efektem tego okazała się seria bestsellerowych płyt z lat 90. - „King”, „Prymityw”, „Al Capone” i „Chłopaki nie płaczą”. Dopiero na początku XXI wieku Muniek zaczął pisać bardziej gorzkie piosenki.
- Nasze społeczeństwo nie potrafiło wykorzystać odzyskania niepodległości. Nie nauczyliśmy się demokracji, źle wykorzystujemy wywalczoną wolność. I nie myślę tu tylko o tym, co ostatnio dzieje się w polityce. Polacy tolerują chamstwo, złodziejstwo, przemoc. I przyczyn tego stanu rzeczy szukałbym nie tylko w komunizmie, ale jeszcze głębiej, w dawnych wiekach – tłumaczy nam piosenkarz.
To refleksyjne oblicze T.Love również spodobało się fanom – a efektem tego był sukces podwójnego albumu „Old Is Gold” z 2012 roku, zawierającego nagrania bliskie balladom Boba Dylana. Pięć lat później Muniek obwieścił zawieszenie działalności swej formacji. Nie wytrzymał jednak długo – i postanowił reaktywować T.Love z okazji jego czterdziestolecia. Jubileusz uświetnił nowymi piosenkami, które przyniósł tegoroczny album „Hau! Hau!”.
- „Hau! Hau!” – mówię do ludzi. To znaczy, że nadal tu jestem. Patti Smith śpiewała kiedyś „People have the power”. Ja też tego doświadczyłem: po wylewie doznałem od ludzi wiele miłości i dobrej energii. T.Love jest zespołem, który opiera się na miłości między nami a naszymi fanami. I z tego czegoś pozytywnego rodzi się siła. Życie jest jedynym lekarstwem na śmierć – deklaruje nam piosenkarz.
- Tak oszukują nas sklepy spożywcze. TOP 10 nieczystych zagrań!
- Te krakowskie licea uczą najefektywniej. Oto ranking szkół sukcesu
- Horoskop miesięczny na listopad 2022 dla wszystkich znaków zodiaku
- Dantejskie sceny pod nowym sklepem w Krakowie. Okolica Bonarki sparaliżowana
- Wielka awantura o nowe stoiska dla kwiaciarek na Rynku Głównym. Oceńcie je sami
- Historyczna chwila. Tunel na zakopiance wreszcie otwarty dla kierowców!