https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Felieton Grzegorza Tabasza. Sęp warszawski

Grzegorz Tabasz
Zawitał do nas największy ptak Europy. Żaden orzeł czy inny orlik, jeno sęp. Kasztanowaty, ale jednak sęp. Latał nad stolicą.

W czasach Imperium Rzymskiego pewnie by wysnuli z tego faktu wróżbę, ale dzisiaj to już zabobony. I cóż z tego, że waży nawet piętnaście kilogramów i ma prawie trzymetrowej rozpiętości skrzydła? Sęp to sęp.

Przezwanie kogokolwiek sępem do komplementów nie należy. Można sępić, czyli nachalnie wyłudzać dobra doczesne. Lub ich żałować bliskim pomimo dostatku. Chyba tylko stan zasępienia nosi szczyptę pozytywnych emocji. Wszystko przez sępi zwyczaj jadania padliny. Karol Darwin nazwał je odrażającymi ptakami, których łysa głowa jest stworzona do tarzania się w zgniliźnie. Fatalny pijar! Wszystko się zmieni albowiem sępy wymierają. W Azji zabijają je resztki zwierząt domowych leczonych diklofenakiem popularnym lekiem przeciwzapalnym i przeciwbólowym. W Afryce bez litości strzelają do nich kłusownicy, bo ściągają strażników do zabitego słonia. Połowa gatunków sępów jest już na skraju zagłady.

Skutki wyginięcia pożeraczy padliny będą dotkliwe. Gnijące resztki są rozsadnikiem wąglika i wścieklizny. Koszty nieobecności sepów oszacowano na miliardy dolarów. Z ochroną jest kłopot. Wiemy jak, ale nie ma chętnych do pomocy. Sępy nie są tak sympatyczne jak białe niedźwiedzie a zajęci ratowaniem słoni przyrodnicy nie mają dla nich czasu. Szkoda sępa.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska